Obserwatorzy

niedziela, 16 września 2012

Magiczne chusteczki

Przepraszam Was bardzo mocno, że ostatnio moja "działalność" na blogu oraz odwiedziny u Was były bliskie zeru, spowodowane było  to jednak moimi przygotowaniami do egzaminu, a później złością po nim, ehh to studenckie życie.

Dzięki uprzejmości firmy Magiczne Chusteczki miałam ostatnio możliwość przetestowania ciekawego gadżetu-magicznych chusteczek. Cóż to za cudo?


Jest to wiskozowa chusteczka, którą otrzymujemy w formacie skompresowanym tj. mniej więcej monety 5-złotowej z uśmiechniętą buźką na wierzchu. Cały sekret tkwi w tym, że po zmoczeniu tejże "buźki" otrzymujemy pełnowymiarową (23cm /24 cm), dość wytrzymałą chusteczkę, która może mieć wiele zastosowań. Według producenta za sprawą swoich małych rozmiarów można je mieć zawsze przy sobie oraz są bardzo uniwersalne, można je stosować między innymi do demakijażu, sprzątania, odświeżenia czy jako gadżet. Nie jest też nasączona żadnymi substancjami, oczywiście prócz wody-ale to już my czynimy ;)



Jako maniaczka wszelkich nowinek i gadżetów po prostu musiałam je przetestować! Każda chusteczka zapakowana jest w oddzielną folię- plus za higieniczność i możliwość wrzucenia jej do torebki bez strachu. 8 sztuk chusteczek zapakowanych jest w folii zbiorczej. (taką też ilość otrzymałam do testów). Sama "magiczność" chusteczki trwa kilka sekund-pod wpływem wody "moneta" po prostu pęcznieje i rozwija się. Chusteczka jest spora, wytrzymała i faktycznie wielofunkcyjna. Ciężko jest napisać recenzję zwyklej chusteczki, gdyż po całym magicznym abrakadabra z wodą taką się po prostu staje. Ja akurat swoich zużyłam do czyszczenia mebli i muszę przyznać, że bardzo dobrze zbiera kurz, nie rozrywa się i dało radę wyczyścić nią naprawdę sporą powierzchnię.
 


 
Na pewno taka zabawa w "magię" spodoba się dzieciom- może to jakiś sposób na namówienie je do sprzątania albo wytarcia buzi po zabawie? ;)
 
Jak dla mnie miły gadżet, po prostu, nic nadzwyczajnego, ale przecież co można oczekiwać od chusteczki? Ma po prostu czyścić, to robi, a że dodatkowo ma ciekawą "formę" może być policzone tylko na plus.
 
 

niedziela, 9 września 2012

Dwa blokery: Ziaja i Antidral


Dzisiejszego dnia nie planowałam dodać żadnego posta, czas miałam spędzić na nauce do poprawki z historii politycznej Polski w XX wieku, jednak wybitnie mi to nie idzie, dlatego też dla relaksu opowiem Wam o dwóch blokerach potu, które wypróbowałam przez dłuższy czas.

Codzienny stres, praca, szkoła, uczelnia sprawiają, że coraz więcej osób skarży się na nadmierną potliwość. W tym wypadku niestety nie pomagają już zwykle dezodoranty ani nawet antyperspiranty szeroko dostępne w drogeriach, które najczęściej maskują brzydki zapach, jednak "mokrych plam" pod pachami niestety nie likwidują.

W takiej sytuacji przychodzą nam z pomocą blokery potu. Mają one swoich przeciwników jak i zwolenników, trzeba jednak przyznać, że wizja całkowitego pozbycia się dolegliwości z nadmierną potliwością jest niewątpliwie kusząca. Blokery zawierają najczęściej chlorek aluminium (sól aluminium/sól glinu). Zamyka oa czasowo przewody potowe na poziomie niższych warstw naskórka - blokuje ujścia gruczołów potowych. I tutaj właśnie pojawia się pytanie czy używanie blokerów nie jest szkodliwe dla naszego zdrowia. Trzeba przede wszystkim pamiętać, aby nie stosować blokerów na duże partie ciała, robić przerwy w stosowaniu blokerów oraz w momencie wystąpienia jakichkolwiek objawów alergicznych przerwać stosowanie, gdyż blokery bardzo często powodują stany alergiczne objawiające się wysypką w miejscu stosowania.

Jeśli chodzi o mnie z blokerem spotkałam się pierwszy raz w czasach gimnazjum, kiedy to w okresie dojrzewania miałam ogromne problemy z poceniem się. Było to wybawienie i mimo że mój problem zniknął to nadal z powodzeniem stosuję blokery, około raz na tydzień lub rzadziej i muszę przyznać, że nie wiem co to mokre plamy pod pachami. Obecnie blokerów na naszym rynku jest dość spora liczba, ja używałam dwóch i o nich dzisiaj krótko opowiem.


Bloker Antidral




Na pierwszy ogień idzie bloker Antidral, który używałam w momencie ogromnych problemów z poceniem. Jest do kupienia wyłącznie w aptece. Działa, działa i jeszcze raz działa! U mnie problem rozwiązał w 100%. Jest jednak bardzo silnym blokerem, dlatego może powodować podrażnienia, co u mnie niestety kilka razy wystąpiło. Producent ostrzega, aby nie stosować na podrażnioną czy wydepilowaną skórę, co jest jak najbardziej oczywiste. Mimo stosowania się do powyższych reguł często podrażniał moją skórę, jednak nie był to bardzo silny efekt i na drugi dzień było wszystko w porządku. Niewątpliwym minusem jest fakt, że brudzi ubrania, szczególnie te jasne. Problem nie jest jednak tak uciążliwy, gdyż wszystkie blokery używa się raczej na noc, ale polecam założyć coś starego, bo materiał pod pachami żółknie i to w tempie ekspresowym.







Minusem przynajmniej dla mnie, jest niewątpliwie cena, gdyż od momentu, gdy zaczęłam go używać podrożał prawie dwukrotnie, kosztował coś koło 11 zł, a teraz można go spotkać nawet za ponad 20 zł, jednak jest bardzo wydajny. Jedno co mnie w nim mocno irytuje to fakt, że butelka wydaje mi się być bardzo słabej jakości i często nawet po dobrym zamknięciu wycieka z niej płyn i brudzi wszystko wokół. Zużyłam już około 3 butelek Antidralu i w każdej tak było, więc to chyba nie problem jednego egzemplarza.





Podsumowanie:

+rozwiązuje problem pocenia

+wydajny

-może powodować podrażnienia

-żółci ubrania

-opakowanie przecieka



Ziaja Bloker



Drugim blokerem o którym chciałabym opowiedzieć jest bloker Ziaji. Zawiera dokładnie tą samą substancję co Antidral, czyli chlorek aluminium. Jest jednak w moim odczuciu o wiele bardziej delikatniejszy i przyjazny dla naszej skóry. U mnie nie wywołuje żadnego pieczenia ani swędzenia, choć oczywiście tak samo jak w przypadku Antridrala nie wolno go stosować na podrażnioną skórę.





 Działa dla mnie w takim samym stopniu jak Antidral. Jest też zupełnie bezbarwny i nie brudzi ubrań jak Antidral. Do tego ma bardzo kuszącą cenę, a mianowicie w Rossmanie zapłaciłam za niego nieco ponad 6 zł. Wizualnie także bardziej do mnie przemawia, ma o wiele ładniejsze i porządniejsze opakowanie.





                                                                   Podsumowanie:

+łagodny dla skóry

+ rozwiązuje problem pocenia

+dobra cena

+nie brudzi ubrań




Tak jak same widzicie, recenzja przemawia na korzyść blokera Ziaji, jednak spodziewam się, że nie na wszystkich mogą oddziaływać w ten sam sposób i niektóre z Was mogą upodobać sobie Antidrala, inne Ziaję.



Ale się rozpisałam, ciekawa jestem czy ktoś dotrwał do końca ;)


A Wy jakich blokerów używacie i czy w ogóle?

piątek, 7 września 2012

Olej z korzenia łopianu z ziołami

Coraz bardziej wkręcam się w olejowanie włosów. A to za sprawą Waszych blogów, w których opisujecie efekty, wklejacie zdjęcia. Na razie używam tylko olejków z Alterry i Rossmanowego dla kobiet w ciąży, gdyż Vatiki nie można nigdzie zamówić, jest czasowo niedostępna. Od paru miesięcy jak już wiedzie zapuszczam włosy, idzie mi całkiem nieźle, jednak ostatnio pojawił mi się pewien problem, a mianowicie strasznie wypadają mi włosy. Łykam Belissę, w zasadzie już kończę kurację a włosy jak wypadały tak wypadają. Może po prostu odzwyczaiłam się od długich włosów, a wiadomo że im dłuższe włosy tym optycznie wydaje się, że więcej ich wypada.
Wyczytałam na jednym z blogów, że na wypadanie włosów pomaga olejek łopianowy. Początkowo planowałam zamówić go przez internet, ale koszt wysyłki przewyższał wartość olejku. Dzisiaj więc wybrałam się do pobliskiego sklepu zielarskiego i zakupiłam olejek. Jego pełna nazwa brzmi: olejek z korzenia łopaniu z ziołami. Przeznaczony jest do pielęgnacji włosów, twarzy oraz całego ciała. Producent wyróżnia dwa problemy, z którymi ma nam pomóc owy olejek:
-wzmocnienie cebulek włosowych, łupież, podrażnienia skóry głowy
-regeneracja zniszczonych włosów.
Ja będę stosować go głównie na skórę głowy. Buteleczka zawiera tylko 100 ml produktu, jednak jest bardzo tłusty, więc powinien być wydajny. Zapach niezbyt przyjemny, ale szybko się ulatnia. Teraz właśnie nałożyłam go na włosy i planuję posiedzieć z nim aż do wieczora (nie lubię nakładać na noc olejów). Za kilka tygodni zdam Wam relację czy działa.  Cena 22,9 zł



Olejek wzbudził nie tylko moje zainteresowanie ;)
 
 
Używałyście olejku łopianowego?
 

czwartek, 6 września 2012

Błyszczyk do ust Air Flow Colour Boom

W zamierzchłych czasach końca podstawówki i gimnazjum miałam kręćka na punkcie błyszczyków. Pamiętam, że miałam ich tony, ciągle dostawałam nowe, ale i tak ich nie używałam. Lubiłam je po prostu mieć i oglądać ;) Z biegiem lat, kiedy zaczęłam się malować, błyszczyki poszły w odstawkę. Lubię mocno podkreślać oczy, dlatego też w makijażu ust stawiam na naturalność. Najczęściej są to po prostu pomadki, balsamy pielęgnacyjne. Jeśli już natchnie mnie na pomalowanie ust są to zazwyczaj mocno kryjące szminki. Jednak ostatnio zapragnęłam mieć chociaż jeden, no góra dwa błyszczyki. Okazja nadarzyła się podczas zakupów w Biedronce, kiedy zobaczyłam rzucone niechlujnie kosmetyki marki Bell. O ile wiem promocja na te kosmetyki miała być w Biedronce w sierpniu, natomiast ja dopiero wczoraj zobaczyłam pierwszy raz w życiu kosmetyki kolorowe w mojej Biedronce, a mamy wrzesień. Widocznie tam nowości i promocje przychodzą z miesięcznym opóźnieniem. Jednak do rzeczy.
 
 

 
Zakupionym przeze mnie błyszczykiem jest Bell Air flow Colour Boom. Nie ma oznaczenia koloru, w opakowaniu prezentuje się jako dosyć ostry, kiczowaty róż z lekką nutką fioletu. Zawiera delikatnie iskrzące się drobinki, w żadnym stopniu nie jest to tandetny brokat, który usmaruje nam pół twarzy. Według producenta błyszczyk kusi nas przepięknym egzotycznym zapachem owoców. Brzmi pięknie, ale nie oczekujmy od błyszczyka w tym przedziale cenowym czegoś spektakularnego. Zapach jak dla mnie klasyczny, pachnie tak 99% tanich błyszczyków, po aplikacji jest całkowicie niewyczuwalny. Mimo wszystko to chyba całkiem miły zapach skoro mój pies próbuje go ze mnie zlizać ;)
 
 
Jeśli chodzi o kolor to po nałożeniu na usta, błyszczyk natychmist traci intensywność koloru, jednak w dalszym ciągu jest całkiem kryjący. Oczywiście myślałam, że odcień będzie trochę bardziej rzucający się w oczy, ale wiadomo jak to jest z błyszczykami. Trwałość jest tutaj minimalna, błyszczyk prawie natychmiasto wchłania się w usta i po prostu znika. Jest to około 15-20 minut bez jedzenia i picia, w innym wypadku zjada się od razu.
 

 
 
Aplikator jest najzwyczajniejszy na świecie, nie ma tutaj co narzekać ani specjalnie wychwalać. Klasyka. Opakowanie plastikowe, solidne, z czarną nakrętką.
Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne to trudno mi o nich cokolwiek powiedzieć, gdyż do pielęgnacji używam Carmexa, dlatego moje usta są w bardzo dobrym stanie. Na pewno ich nie przesusza ani nie wpływa w inny negatywny sposób.
Jest to całkiem przyzwoity błyszczyk, jeśli tak jak ja ma się go okazję kupić w promocji, czyli za około 5 zł i potrzebuje się jakiegoś taniego mazidła to jest w sam raz.
 

 
 
Podsumowanie:
+ tani
+ przyjemny odcień
+ brak kiczowatego brokatu
+ nie wysusza ust
 
- szybko znika z ust
 
+- mało inwazyjny zapach
 
 Nazwa: Lip gloss Air flow Colour Boom
 Firma: Bell
Pojemność: nie podano
Dostępność: Biedronka, małe drogerie, Natura
Cena: 5,49 zł-Biedronka
 
 
 

wtorek, 4 września 2012

Joanna Professional Szampon do włosów z ceramidami

Dzisiaj przedstawię Wam szampon, który początkowo wywołał u mnie entuzjazm, natomiast po wgłębieniu się w tematykę włosową nastawiłam się do niego trochę negatywnie, generalnie niepotrzebnie, bo moim włosom służy. To moja druga butelka, a raczej butla, bo mieści w sobie aż 1 litr, szamponu Joanna Professional. Producent przeznacza szampon do profesjonalnego użytku, czyli idąc tym tokiem myślenia dla fryzjerek. Ja swój zakupiłam tradycyjnie w małej hurtowni fryzjerskiej.


Szampon według słów producenta przeznaczony jest do wszystkich rodzajów włosów, zawiera ceramidy oraz piękny, ananasowy zapach. Co do zapachu, faktycznie jest naprawdę bardzo ładny, początkowo zachwyca,  z biegiem czasu zaczyna się nudzić, przy drugiej butelce ja już nie mogę znieść tego zapachu. 
To naprawdę w porządku szampon. Dobrze się pieni, nie plącze włosów, nie są po nim oklapnięte, przetłuszczone, nie swędzi mnie skóra głowy, co miało miejsce przy wszystkich innych szamponach. Włosy są po myciu miłe w dotyku. Zapach nie utrzymuje się na włosach, co dla mnie jest ogromnym plusem. Cena także nastraja optymistycznie, około 14 zł za 1 litr. W czym więc tkwi problem i dlaczego nastawiłam się do niego negatywnie?

Chodzi oczywiście o skład! Na drugim miejscu znajduje się tak nielubiane przez włosomaniaczki SLS. Naczytałam się o tym setki postów, artykułów i od razu znielubiłam ten szampon, zwłaszcza, że rozpoczęłam olejowanie włosów, a do zmywania olejów podobne najlepsze są szampony bez SLS. Olejowanie rozpoczęłam, gdy miałam jeszcze ponad połowę tego szamponu, a że jestem z natury sknerą i nie lubię dublować kosmetyków pielęgnacyjnych to stosowałam go nadal (wiem, wiem, wbrew sztuce olejowania).
 Jednak mimo tego moje włosy po olejach wyglądają o niebo lepiej niż przed tymi zabiegami, mimo że stosuję w/w szampon, czyli nie taki diabeł straszny jak go malują. Szamponu zostało mi jeszcze na jedno mycie, potem kupię coś na pewno bez SLS, jednak jeśli znowu będę borykać się z problemami m.in. swędzeniem skóry głowy (miałam to nawet po dziecinnych szamponach) to znowu wrócę do niego. Moim włosom służył. Z resztą może po prostu lepiej- nie szkodził. W końcu to tylko szampon, trzymamy go tak krótko na włosach, że nie powinno się wymagać cudów. Powinien dobrze oczyszczać włosy i skórę głowy, co w moim przypadku nieźle wychodziło szamponowi Joanny Professional.


Nazwa: Joanna Professional szampon do włosów z ceramidami
Firma: Joanna
Pojemność: 1 litr
Dostępność: sklepy i hurtownie fryzjerskie


Podsumowanie:
+ dobrze się pieni
+ nie plącze włosów
+ nie wywołuje alergii
+ nie obciąża włosów
+ bardzo korzystna cena w stosunku do objętości

- trudna dostępność
- zawiera SLS

+- zapach


Używałyście kosmetyków do włosów Joanny Professional? Może polecicie mi jakieś szampony bez SLS?

poniedziałek, 3 września 2012

Lakier Supershine Miracle Colors Flormar

Dzisiaj znowu dla odmiany prezentuję Wam lakier do paznokci. Zauważam już pewną prawidłowość w swoich postach- raz post pielęgnacyjny, raz lakier. Robię się już przewidywalna ;) Dzisiaj ostatni raz prezentuję Wam lakier na swoich długaśnych paznokciach, niestety połamały się i musiałam obciąć je na króciutko :( Nienawidzę mieć krótkich paznokci, mam nadzieję, że szybko odrosną i znowu będę mogła cieszyć się długimi szponami. Teraz słów kilka o lakierze firmy Flormar. Otóż z firmą tą spotkałam się dopiero po przeprowadzce do Krakowa, w Warszawie jej nigdzie nie widziałam. Ja znam tylko dwa miejsca, w których można kupić kosmetyki tej firmy: C.H.Bonarka i od niedawna Galeria Krakowska.

 
 
 


Lakier wpadł mi w oko od pierwszego wejrzenia i wiedziałam, że musi być mój. Ładna, elegancka buteleczka, długi pędzelek, ale przede wszystkim kolor, który naprawdę ciężko opisać. Jest brokatowy, ale trudno dostrzec pojedyncze kawałki brokatu jak to zwykle w lakierach była. Kolor przypomina mi rozgwieżdżone nocne niebo, lśni zachwycającą taflą. Jednak to jedyne plusy tego lakieru. Nakładanie jak dla mnie nie jest zbyt komfortowe. Pierwsza warstwa zostawia wielkie smugi, prześwity, a trzeba naprawdę uważać, by warstwa była cienka, gdyż inaczej nie doczekamy się wyschnięcia. Druga warstwa pokrywa już prześwity jednak efekt wcale nie jest zadowalający i przydałaby się generalnie 3 warstwa, jednak ja już z niej rezygnowałam, gdyż czas schnięcia już przy drugiej warstwie był jak dla mnie za długi. Przy pierwszym użyciu lakier trzymał się dosyć długo na paznokciach, teraz już wyciera się na brzegu paznokcia już tego samego dnia. Najgorsze jednak przed nami-zmywanie!

 
 
 
 
Zmywanie to prawdziwy horror, takiego paskudnego pod tym względem lakieru jeszcze nie miałam, a wierzcie mi, że lakierów mam naprawdę sporo. Ja zużywałam pół buteleczki zmywacza, 10 wacików, a lakier dalej tam był! Musiałam owijać każdy paznokcieć nasączonym wacikiem i trzymać tak kilka minut. Na koniec i tak wszędzie pozostawał brokat, którego wcześniej w ogóle nie było widać, miałam go nawet na twarzy. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Używam go od wielkiego dzwonu, zachwyca prawie wszystkich, mimo tego ja za niego serdecznie dziękuję. Nie ratuje go ani cena ani duża pojemność, bo i tak chce się go jak najszybciej zużyć.
 

 
 
 
Nazwa: Supershine Miracle Colors
Producent: Flormar
Pojemność: 12,5 ml (po co tyle tego badziewia?)
Cena: 12,5 zł
Dostępność: stoiska firmowe Flormar
 
Podsumowanie:
 
+ładna butelka
+ciekawe odcienie
 
- uciążliwe zmywanie
- nierównomierne krycie i smugi
- wymaga około 3 warstw
- szybko się ściera na końcach
- ciężko go dostać
 
 
Znacie lakiery tej firmy? A może inne kosmetyki Flormar są bez zarzutu?


niedziela, 2 września 2012

Maska do włosów Activia Color z olejkiem arganowym

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją mojej ulubionej i jedynej!! (prócz olejów) maski do włosów. Wypróbowałam tysiące odżywek, masek,  jednak po większości nie widziałam żadnych efektów. Mając włosy do pasa byłam zbyt wielkim leniem, by nakładać za każdym razem odżywkę, dlatego pewnie nie widziałam efektów. Pewnego razu coś mi odbiło i włosy ścięłam, za pierwszym podejściem nad ramiona, za drugim na boba. Wtedy też zaczęło się codzienne katowanie włosów prostownicą, suszarką, lakierami, piankami i całym tym dziadostwem, który tak mocno niszczy włosy. Minęło kilka miesięcy, włosy odrosły, ale były w strasznym stanie, suche na końcach, bez wyrazu. Wiedziałam, że muszę się uzbroić w jakąś dobrą odżywkę, skoro znowu chcę zapuścić włosy. Udałam się do niewielkiej hurtowni fryzjerskiej i tam polecono mi właśnie maskę Activia Color z olejkiem z drzewa  arganowego do włosów suchych i zniszczonych.

To był strzał w dziesiątkę! Od tej pory minęły chyba 3 miesiące, jestem w trakcie drugiego opakowania, nie prostuję i nie suszę włosów. Włosy stały się miękkie, nie puszą się, pięknie pachną.

Producent zaleca nałożenie jej na włosy na 2-3 minuty, ja trzymam ją około 20 minut i później spłukuję. Włosy po spłukaniu są tak miękkie, że nie mogę się nadziwić, że to moje do niedawna szorstkie i puszące się włosy. Odżywka nie obciąża włosów, nakładam ją nawet na grzywkę, z której prostowania niestety nie zrezygnowałam i nie widzę najmniejszego przetłuszczena jak było po innych odżywkach.




Odżywka ma przyjemną konsystencję i zapach, który otula nasze włosy, nie jest jednak w żaden sposób nachalny. To polski produkt, firmy Leo Professional z Krakowa. Cena 12,5 zł za 0,5 l, są jeszcze opakowania 1 litrowe. Szczerze polecam, moje włosy odżyły, myślę, że wraz z olejami pozostanę tej masce wierna.

Nazwa: Maska do włosów z olejkiem z drzewa arganowego do włosów suchych i zniszczonych
Producent: Leo Professional
Pojemność: 0,5 l  (1 l)
Cena: 12,5 zł za 0,5 l
Dostępność: hurtownie fryzjerskie


A jaki jest Wasza ulubiona maska do włosów? Co polecacie, a co odradzacie?